W piątek 29.06 po południu Kwisa wybrała się na wędrówkę. Pod szkołą zebrało się 14 osób, założyliśmy plecaki i wyszliśmy do Ławszowej. Po wejściu do lasu każdy z nas poczuł się wyjątkowo przyjemnie, już nie czuliśmy upału. Druhna Asia opowiadała nam o wcześniejszych Ferdynandach, pokazywała miejsca w których były punkty. Wszyscy byli naprawdę szczęśliwi do momentu w którym drogę zarosły pokrzywy, jednak nawet najmłodsi członkowie naszej drużyny dzielnie pokonali tą przeszkodę. Gdy reszta drużyny dogoniła chłopaków okazało się, że wykąpali się w rzece, w końcu kiedyś trzeba. Przechodząc koło jednej z łąk nasza drużynowa od razu poznała, że mieliśmy tu biwak. Jeden z naszych przybocznych, Kaczmar, złożył tu swoje przyrzeczenie. Mimo wysokiej temperatury szło nam się naprawdę sympatycznie, nikt nie narzekał. Po zobaczeniu pierwszych domów we wsi najbardziej radosna była najmłodsza część drużyny, dzielnie pokonali sporą odległość, jesteśmy z nich dumni. Przy szkole czekała na nas Ad Astra i Grota, cieszyliśmy się spotkaniem równie mocno co zbliżającym się spływem.Po wejściu do szkoły wszyscy zabrali się za rozpakowanie swoich plecaków oraz za przygotowywanie miejsc do spania. Zmęczeni wędrówką poszliśmy się wykąpać, woda była lodowata ale chcieliśmy zjeść czyści. strasznie głodni zabraliśmy się za przygotowanie kolacji. Po zjedzeniu zebraliśmy nasze małe grono do kręgu. Atmosfera na kominku była jak zwykle bardzo przyjemna, wszyscy się dobrze bawili, głównie dzięki druhnie z Ad Astry, Sarze, która przygotowała dla nas sporą ilość gier. O godzinie 23 musieliśmy kończyć, zrobiliśmy to bardzo niechętnie, wtedy nasze maluchy były już zmęczone, wszyscy położyliśmy się spać (a było to bardzo trudne przez druhów, których musiała uciszać nasza kochana druhna Asia). Za to rano obudzili nas o 7:30, po śniadaniu pospiesznie zabraliśmy się za sprzątnie szkoły. Uwinęliśmy się z tym w dość krótkim czasie, poszliśmy na miejsce gdzie miał rozpocząć się spływ. Każdy z uczestników był bardzo podekscytowany płynąc pontonem. Po pokonaniu połowy trasy wszyscy spotkaliśmy się na wysepce i zjedliśmy tam obiad. Znowu wypłynęliśmy, spotykało nas wiele przeszkód, jednak nie były dużą trudnością, większość sprawnie ominęliśmy, świetnie dawaliśmy sobie radę. Na końcówce naszej trasy znajdował się mały wodospad, każdy ponton odważnie go pokonał. Reszta drogi przebiegła nam całkiem spokojnie. Całość dopłynęła do brzegu cała i zdrowa. Na koniec pożegnaliśmy się z Grotą i Ad Astrą, sami wyruszyliśmy w drogę powrotną. Wszyscy byli bardzo zadowoleni i szczęśliwi ze spływu.
trop. Zuzanna Kohls